O STRESIE PRZED OBIEKTYWEM
Myślałem że pozowanie w dniu ślubu jest rzeczą dość naturalną, jednak dla niektórych jest sporym stresem. Co więc trzeba zrobić aby fotograf podczas uroczystości był kumplem?
Jest rzeczą zupełnie naturalną, że większość z nas nie czuje się zbyt komfortowo, gdy wie że śledzi nas oko obiektywu. Ja też tak mam. Jak to przełamać?
Dobrze jest zacząć od spotkania z fotografem na etapie poszukiwania tego, któremu powierzycie wykonanie zdjęć z jednego z najważniejszych i najbardziej spektakularnych dni w Waszym życiu. Rozmowa na żywo pozwala na wzajemne poznanie się. Zdarzają się osoby które wzbudzają naszą sympatię od samego początku, a są też i takie, które postrzegają świat zupełnie inaczej. Tak więc, po wstępnej selekcji z poziomu estetyki zdjęć fotografa, sprawdzić też czy osobowością, temperamentem, poziomem komunikacji także wzbudzi Wasze zaufanie. Bez podejrzliwości i punktów do odhaczania, a raczej intuicyjnie i spontanicznie.
Przygotowania. One nie są obowiązkowe, ale są świetnym czasem na oswojenie się z obiektywem. Trochę zdjęć, trochę rozmów i żartów skraca dystans. Naprawdę pomaga. Dla wyjątkowo zestresowanych super robotę może zrobić sesja narzeczeńska. Gdy mamy czas na wzajemne poznanie się na luźnym planie zdjęciowym, gdy nadejdzie dzień ślubu fotograf jest już jak dobrze rozchodzone buty. Nie ciśnie, nie uwiera, nie przeszkadza, staje się integralną częścią całości.
Najważniejsze jest to, by gdy już staniecie pod kościołem, aby za chwilę wziąć się za ręce przed ołtarzem, zróbcie wszystko, aby wszechświat zaczynał się i kończył w oczach i w dotyku dłoni osoby którą wybraliście. Nie sprawdzajcie czy dekoracja jest idealnie jaką zamówiliście, czy przyjechała ciocia Krysia i gdzie jest fotograf, aby dobrze przypozować. Pozujcie emocjami, bliskością, łzami wzruszenia i śmiechem radości.
Elementu stresogennego pierwszego tańca nie jestem w stanie zrozumieć. Wszyscy patrzą? Bo można się pomylić? Jeśli nie macie talentów tanecznych, zatańczcie z nogi na nogę patrząc sobie z miłością w oczy. Wystarczy. To naprawdę nie musi być pokaz rodem z Tańca z Gwiazdami.
Wesele fotograficznie nie stresuje. Więc pomijam. A plener? Nie będzie wygibasów, ustawek, sztywnych póz. Ja się zajmuję szukaniem światła i kadru, a Was, jeśli macie z tym trudność, uczę gestów czułości, które raz że potrafią obudzić radość bycia blisko siebie, a dwa, znakomicie wychodzą na zdjęciach. Czyli szukam naturalności, a jeśli paraliżuje Was świadomość mojej obecności, szukam sposobów, abyście choć odrobinę o mnie zapomnieli a skupili się na sobie. Działa w 97%!
I pamiętajcie, że rozmowy są super rzeczą. Jeśli więc coś budzi wasz niepokój czy wątpliwości, po prostu napiszcie, zadzwońcie, spotkajmy się i pogadajmy.